2017-05-30 09:55:00 BTS Rekord 3539
Rekord Bielsko-Biała wywalczył mistrzostwo Polski w futsalu. To drugi mistrzowski tytuł w historii klubu
Rekord Bielsko-Biała wywalczył mistrzostwo Polski w futsalu. To drugi mistrzowski tytuł w historii klubu. Wczoraj, podopieczni trenera Andrzeja Szłapy, pokonali w ostatnim meczu sezonu Gattę Zduńska Wola 9:5 i przypieczętowali zdobycie trofeum.
Z presją i ciężarem gatunkowym meczu „o wszystko” na starcie o wiele lepiej poradzili sobie obrońcy tytułu. Pierwszych kilka minut miało charakter „badawczy”, ale to ekipa Marcina Stanisławskiego i Wojciecha Sopura była konkretniejsza w swoich działaniach. Wyrazem tego były aż trzy gole strzelone w krótkim odstępie czasu. Bramka otwarcia Michała Klausa padła po uderzeniu-kwintesencji siły oraz precyzji. A już np. gol „numer trzy” Daniela Krawczyka, to efekt niezwyczajnego kunsztu technicznego snajpera gości. W każdym razie bielszczanie po trzech trafieniach prezentowali się na własnym parkiecie niczym mocno zamroczony ciosami pięściarz w ringu. Pozostając przy bokserskiej terminologii byli liczeni, ale nie zostali odesłani do narożnika, ani tym bardziej znokautowani. Ba, to oni przejęli inicjatywę i kontrolę nad meczem. Ze stanu ciężkiego kryzysu wybrnęli biało-zieloni w iście mistrzowskim stylu. Po faulu Dariusza Słowińskiego na Arturze Popławskim podyktowanego karnego bezlitośnie (choć z wykorzystaniem słupka) wykorzystał Łukasz Biel. 23-latek okazał się po kilkudziesięciu sekundach „dostawcą tlenu”, bowiem po jego chytrym strzale gracze Andrzeja Szłapy złapali bramkowy kontakt. Nie ostudził ich nawet gol Michała Marciniaka, który całkowicie zaskoczył strzegącego bielskiej bramki Michała Kałużę. Tyle, że futsalowcy z Bielska-Białej byli już na obranych przez siebie torach, grali już swoim rytmem i tempem, czego nie można powiedzieć o zawodnikach Gatty Active tracących początkowy rezon i animusz. Impuls z boiska szybko przeniósł się na trybuny, które niemal poniosły „rekordzistów” do kolejnych goli. Wyśmienitym instynktem strzeleckim błysnęli Michał Marek, Radek Polasek i Paweł Budniak, a gol Romana Wachuły, zdobyty równo z syreną kończącą pierwszą połowę, okazał się kluczowym dla całej konfrontacji. Takiej przewagi bielszczanie nie mogli roztrwonić, nie po tak fenomenalnym zrywie, nie przy takim dopingu publiczności.
Już po przebiegu pierwszych minut drugiej odsłony widać było, jak ze zduńskowolan uchodzi powietrze. Desperackie próby zastosowania wariantu z lotnym bramkarzem nie przyniosły oczekiwanego efektu. Owszem, parokrotnie pod bramką biało-zielonych niemiłosiernie się zakotłowało, ale wówczas próbkę swoich wysokich umiejętności zademonstrował M. Kałuża, kilka doskonałych interwencji w obronie zaliczył P. Budniak. Na swój sposób kulminacją bezradności i frustracji w zespole ze Zduńskiej Woli była druga już w tym spotkaniu żółta kartka, jaką upomniany został kapitan przyjezdnych – Igor Sobalczyk.
Osiągniętą przewagę bramkową „rekordziści” bezpiecznie dowieźli do końca, a euforii w bielskim obozie nie zmąciło nawet trafienie Mariusza Milewskiego, z przedłużonego rzutu karnego - nic dziwnego, wszak bezpieczne po pierwszej połowie prowadzenie, podwyższyli jeszcze M.Marek i R.Polasek. Ostatnie sekwencje meczu były już okazją do eksponowania radości „rekordzistów”, którzy po trzech latach przerwy wywalczyli mistrzostwo Polski.
Kopiowanie materiałów dozwolone pod warunkiem podania źródła: www.super-nowa.pl