2019-04-10 07:33:00 http://www.team360.pl 23369
Z przykrością informujemy, że nie żyje Krzysiek Świerkosz
Mam kompletną pustkę w głowie i wielki żal w sercu. Zmarł nagle jeden z najlepszych i najbardziej niedocenianych ludzi, których przyszło mi spotkać w życiu. Krzysiek Świerkosz nie żyje; sam nie wierzę w to, co przed chwilą napisałem.
Znaliśmy się przeszło trzydzieści lat; na początku jako rywale - ale z raczej zaprzyjaźnionych klubów (Krzysiek ze Startu Bielsko-Biała, ja - z Zamonitu Katowice i ŁTS Łabędy). Potem jakoś każdy odfalował w swoją stronę - i nagle: bach! Spotkanie podczas naszego rajdu w 2011 roku, organizowanego zresztą w Beskidach. Krzysiek - zupełnie nieproszony - włączył się do pomocy przy organizacji tej imprezy i ... tak już zostało. Chociaż to nie jest dobry opis; trudno sobie bez Świrka wyobrazić jakiekolwiek zawody, organizowane przez nasz Team. Bez jego pracowitości, poświęcenia, umiejętności rozładowywania napięć, dobrego humoru, zaraźliwego śmiechu, bez ludzi, których do tego wszystkiego wciągnął... Taki wyświechtany wydaje się ten zwrot o "ludziach niezastąpionych". Okazuje się, że tacy są. To znaczy, cholera, byli.
Mam wobec Krzyśka ogromny dług. Może nie ja jeden, ale wydaje mi się - właściwie, jestem pewien - że Świrek dawał znacznie mi więcej, niż dostawał w zamian. Chyba zresztą tak miał; był człowiekiem dobrym i szczodrym dla innych. Dzielił się dobrym słowem, pomocą, kapitalnymi pomysłami, uśmiechem. Niezwykły, niezastąpiony, pełny dobrego serca - Człowiek.
No pewnie - chrapał strasznie, zwłaszcza po imprezach... Albo to jego "i tak dalej, i tak dalej" pod koniec co drugiego zdania. Albo marudzenie, że lepiej to chyba być sukinsynem, bo tacy to wychodzą na swoje - a normalni ludzie muszą się męczyć... Coś w tym jest. Tylu frajerów, złych ludzi, biega wciąż po świecie - a Jego już nie ma.
W poniedziałek wieczorem rozmawialiśmy jeszcze przez telefon; jak zwykle, był pełen optymizmu, żartował. Umawialiśmy się na wspólny wyjazd na zawody w Lidzbarku; "nie będzie za późno, jeśli dojadę po 11.00 do Warszawy?". Nie, Krzysiu. Nawet o 23.00 nie byłoby za późno - gdybyś tylko mógł dojechać...
Hej, gdzie będziesz, kiedy będziemy robili Lidzbark? A jak sobie wyobrażasz bez siebie Gliwice? Bo my - wcale. A Bielsko? Przecież to Twoje dzieło... Coś Ty narobił, chłopaku. Krzysiek, za wcześnie, do jasnej cholery, o wiele za wcześnie!
Ostatnie pożegnanie śp. Krzysztofa Świerkosza odbędzie się 12 kwietnia (piątek) o godzinie 14.00 w kaplicy cmentarnej bielskiego Cmentarza Komunalnego przy ulicy Karpackiej w Kamienicy.
Źródło: www.team360.pl
Kopiowanie materiałów dozwolone pod warunkiem podania źródła: www.super-nowa.pl