Jutro mija 36 lat od katastrofy w Wilczym Jarze
Katastrofa w Wilczym Jarze to druga pod względem ilości ofiar, po katastrofie autobusu pod Gdańskiem w 1994, katastrofa drogowa w powojennej historii Polski.
- Musimy zawsze pamiętać i otaczać troską to miejsce. Pamięć o tych ludziach na zawsze pozostanie w naszych pamięciach – powiedział Antoni Szlagor, burmistrz Żywca.
15 listopada 1978 r tuż po godzinie 4:50 nad ranem dwa autobusy PKS marki AutoSan wpadły w poślizg, po czym runęły z wysokości 18 m z mostu w Wilczym Jarze wprost do Jeziora Żywieckiego. Śmierć poniosło wówczas trzydzieści osób tylko dziewięć udało się uratować. Autobusami podróżowali górnicy pracujący w kopalni KWK „ Brzeszcze”, KWK „ Mysłowice” oraz lędzińskiej KWK „ Ziemowit” oraz dwóch kierowców. Dziś tą ogromną tragedie upamiętnia tablica z nazwiskami ofiar katastrofy.
Uroczystego poświęcenia odnowionej tablicy dokonali : ksiądz infułat Władysław Fidelus, ksiądz prałat Stanisław Kozieł. Pod pomnikiem zostały złożone kwiaty oraz znicze.
- Wtedy było ciemno, ślisko, wszystko było oblodzone. Na miejsce wypadku przyjechała natychmiast brać górnicza z Mysłowic to oni wpadli nie mając przygotowania ani sprzętu a ratowali ludzi w wspaniały sposób. Również Górnicy z Brzeszcz, Ziemowita Piasta dotarli na miejsce a dopiero potem było pogotowie ratunkowe i straż pożarna. Jest to katastrofa na miarę Europy, kondolencje napłynęły z całego świata. Myślę, że przy dzisiejszych możliwościach ta lista była by mniejsza. Jako strażacy bardzo szanujemy górników za ich upór, bo nigdy na dole nie zostawią kolegów podobnie jak straż – powiedział płk Czesław Pruski, ówczesny prowadzący akcję, która miała miejsce 36 lat temu.